Wybiegam... uciekam...
dokąd??
nie wiem...
przed siebie biegnę...
po co??
by przestać....
by... przestać istnieć...
Biegnąc nie znikniesz....
Ale ucieknę.
od czego??
Od Niej od Niego...
wiesz, że to nic nie da
Mylisz się to, mi pomoże
w czym??
w czym??
W zapomnieniu....
o czym??
O tym....
o tym, że dla Nich nikim jestem...
Po
godzinnym spacerze w deszczu zrozumiała, że tu szczęścia nie ma i nie
będzie. Nie wie gdzie jest Jej miejsce na Ziemi... nie wie czy w ogóle
odnajdzie gdzieś swój kąt, w którym będzie szczęśliwa i będzie on tylko
dla niej. Tak bardzo samotna jest, a mimo wszystko chcę bardziej samotna
być... to chore... jak można chcieć w samotności żyć?? Tak bardzo
chciałaby zniknąć chodź na chwilę przestać istnieć, albo żeby to świat
się zatrzymał i żeby te dni tak szybko jej nie uciekały...
Dzisiejszej
nocy po raz kolejny odsłoni firankę spojrzy przez okno na niebo nie
dostrzeże w nim ani jednej gwiazdy... tylko chmury nic po za tym... tak
jak to niebo szare zachmurzone, takie całe życie Jej jest.... co
poradzić może? dobrze wie, że tutaj nic zależne od niej nie jest... a
ona sama nie wiele może...
Jutro
wyjdzie na ulicę... pójdzie na spacer co zobaczy?? pełno nie znajomych
twarzy biegnących gdzieś nie wiadomo po co... nie dostrzeże w nich
nic... nie będzie na to czasu... później usiądzie się samotnie na
ławce... będzie patrzeć w okna swojego domu i myśleć jak bardzo
chciałaby tam dziś nie wracać...
a raczej brutalność tego świata....
dziękuję wszystkim za komentarze pod poprzednią notką.